FOTOGALERIA
Lofoty to magia. 112 km wysp. Co my tu mamy: Morze Norweskie na granicy oceanów Arktycznego i Atlantyckiego + prąd morski Malstrom, który na skutek przypływów i odpływów wywołuje silne wiry wodne + poszarpana linia brzegowa + “karaibskie” plaże i turkusowe wody + pionowe ściany masywów skalnych, wyrastające prosto z morza, poszarpane granie, jedne z najstarszych skał na świecie, których wiek ocenia się na 3 miliardy lat!!! + wąskie fiordy, czyli zalane morskimi wodami wyżłobienia polodowcowe + klimat morski, łagodny, za sprawą ciepłego Prądu Norweskiego, który jest odnogą Golsztromu, podnosi temperaturę powietrza: średnia temperatura latem to ok +12°C, a zimą koło 0°C. Dzień polarny trwa od 27 maja do 17 lipca, kiedy to słońce nie chowa się za horyzontem, a już od końca sierpnia do końca marca – Zorza Polarna.
Największa wyspa i serce całego archipelagu Vestvågøy w epoce Wikingów nazywana była „Lófótr” – łapa rysia.
Wyspy znajdują się ok. 200 km na północ od “linii” wyznaczającej koło podbiegunowe.
Nasza droga na Lofoty to lot do Kiruny w Szwecji, by wziąć auto i ruszyć na jeszcze dalszą Północ, mijając po drodze kuszące Abisko i renifery 🙂 Na 10 dni na miejscu mieliśmy mieć kilka dni słonecznych, przygotowaliśmy się na 12 stopni, deszcz i wiatr. Mieliśmy 8 słonecznych dni, 25 stopni i deficyt letnich ciuchów 🙂
Dużo by opowiadać! Spędzamy miły dzień na lotniskach Gdańska, Kopenhagi, Sztokholmu i szwedzkiej Kiruny.
Ostatnie lądowanie: Kiruna. Z polskiego lipcowego lata wpadamy w chłodną, deszczową aurę panującą za Kołem Podbiegunowym.
5 osób, 5 plecaków, worki z żarciem, tak jedziemy na Lofoty 🙂
Śpimy w Evenes, jeszcze na lądzie stałym, ale już blisko Lofotów.
Po drodze szanujemy sztukę: 5,5 metra wysokości, współczesna wieża stylizowana na średniowiecznych „kościołach klepkowych”, zorientowana wschód-zachód.
Most Tjeldsundbrua na wyspę Hinnøya, która jeszcze nie jest zaliczana do archipelagu Lofotów, ale to tu opuszczamy ląd stały. Most ma 32 przęsła, kilometr długości.
Na Lofoty wjeżdżamy mostem Raftsundetbru. No! To jesteśmy!
Odpukać i przez lewe ramię – widzę błekit!
Nasza ekipa.
Mijamy kolejne mosty i wysepki szkierowe…
Mijamy też żerdzie na stokfisze – suszące się dorsze, ale o tym dalej.
Jedziemy do rybackiej osady Henningsvær – aż żal, że to tak uturystyczniona miejscowość. To jedyny taki zatłoczony punkt na naszej liście. Byliśmy ciekawi.
Osada jest rozlokowana na kilku małych wysepkach połączonych mostami. Głównie na Heimøya i Hellandsøya.
Henningsvær ma słynne boisko, które najczęściej jest fotografowane z lotu ptaka na tle archipelagu. My mamy je z poziomu ziemi 🙂
Dzień dłuuuugi, nie ściemnia się, noc nas nie dopadnie. Mkniemy w góry.
Nasz cel: wyspa Austvågøya.
Doszliśmy nad jeziorko pod Matmorą.
W ciągu tego dnia rozpogodziło się na maksa, warunki na biwak w takim miejscu – idealne.
Malina moroszka.
Wczesnym rankiem ruszamy na szczyt Matmory. Pomarańczowa plamka nad jeziorem na dole, to nasze namioty.
Powoli zaczynają nam się odsłaniać plany.
Nie tylko my nie mogliśmy spać tego ranka 😀
-> “Dzień dobry. Co państwo robią w mojej stołówce?”.
-> “Zdobywamy szczyt!” Matmora 788m.
-> “Po co? Tam nie ma nic do jedzenia!”
Ciekawe, z ilu wysp widać plany gór.
“Najedliśmy się” widokami, opuszczamy stołówkę owcy 😀
Schodzimy do auta, by przemieścić się na docelową wyspę.
Mijamy kolejne mosty. Przeskakujemy z wyspy na wyspę.
I jesteśmy! Zaciszny koniec miejscowości Sørvågen. Wyspa Moskenesøya.
Taki widok mamy z tarasu naszego rorbu!
To też z tarasu.
I nasz fiordzik 🙂
Idziemy z Sørvågen do Munkebu – chaty pod szczytem Munken.
Widok na Djupfjorden
Najpierw mamy skaliście.
Potem skalisto-trawiaście.
Wełnianka.
Munkebu to turystyczna “hytta” zarządzana przez jedno z norweskich stowarzyszeń górskich..
Idziemy wyżej – na Munken.
Munken w całej okazałości.
Faktyczny szczyt Munken to ten mnichowaty stożek. Jesteśmy na jego rozległym grzbiecie.
Ten najwyższy szczyt po środku, to faktycznie najwyższy szczyt Lofotów: Hermannsdalstinden 1029 m. Szpic po prawej to Brynliskartinden 787 m. Rozległy najbardziej po lewej stronie: Ertenhelltinden 940 m.
Kerkfjorden i najwyższe szczyty w stronę północną wyspy.
Schodzimy. Poszarpany po lewej stronie: Ertenhelltinden 940 m.
Merraflestinden 537m (bliżej) i Gylltinden 542m (dalej).
Noc nie goni, można postać do rana 😉
No właśnie… W temacie nocy: godzina 1.30. Dzień polarny, kiedy to słońce nie chowa się za horyzont, skończył się prawie 2 tygodnie wcześniej. Nadal jest jasno.
Zmiana tematu… Reine i przystań statku kursującego po fiordach.
Ten stateczek czeka na nas, a my na niego 😀
Płyniemy do Vindstad w fiordzie Bunesfjord.
Otoczenie Bunesfjord.
Nasz cel: plaża Bunes, która jest za tą przełęczą.
Jednak najpierw wbijamy do góry w stronę Brunakseltinden 506m, pod Helvetestinden.
Po prawej krawędź przełęczy i skraj plaży Bunes.
Najbardziej po lewej stronie – Helvetestinden 602 m, obok szpiczasty Stamprevtinden 748 m i Moltbærtinden 692 m.
Widok z na drugą stronę: w dole Kjerkfjord, nad nim majestatyczna “płetwa” Segltinden 727 m.
W dole Vindstad nad Bunesfjorden, gdzie przypłynęliśmy.
Teraz pora na plażing. Plaża Bunes (Bunesstranda) i Morze Norweskie. Plaża dość głęboko wcina się w ląd.
Morze Norweskie leży na granicy Oceanu Arktycznego i Atlantyckiego.
Temperament – odpowiedni do temperatury wody 😀
Dobra, ile można. Wracamy, bo tym razem statek nie będzie czekał.
I znów jesteśmy w Reine.
Żerdzie do suszenia dorszy – stokwiszy, które wiszą od kwietnia do lipca.
Stokwisze. Suszone duże dorsze. Po usunięciu głowy, rozcięciu wzdłuż i wypatroszeniu, ryby są suszone na wolnym powietrzu w niskiej temperaturze.
Przemieszczamy się.
Svolvær na na wyspie Austvågøya.
Svolvær największe miasto na wyspach.
Wyspa Flakstadøya, trasa z Nesland do Nusfjord.
Widok na Nunsfjord. W tej chwili wszystkie domki to kompleks hotelowy.
Wracamy na naszą wyspę, Moskenesøya.
Innego dnia jedziemy pod Ryten. Popularna góra, łatwo dostępna i z pięknymi widokami!
Pierwsze widoki z podejścia.
W dole plaża Kvalvika. Bezpośrednio nad plażą po lewej stronie: Moltinden 651 m. W tyle po środku – Kitinden 757 m, a masyw poprawej stronie to Litljordtinden 754 m.
Tu już ze szczytu Ryten, 543 m.
Schodzimy na plażę Kvalvika. Plaża bardzo popularna wśród turystów. Bardzo chętnie tu nocują.
Ryten z plaży.
Wieczorem jakby się chmury zaczęły zbierać?…
Ponieważ noce dość białe jeszcze, to bardzo, bardzo wcześnie rano pobiegliśmy na szczycik nad naszą miejscowością – Tindstinden.
Widok z Tindstinden (490m).
Jeszcze kilka wycieczek “po płaskim”, brzeiem Morza Norweskieo…
Huta szkła w Vikten: Glasshytta på Vikten.
Oraz ostatnia miejscowość na czubku archipelau: Å.
Definitywny koniec drogi na Lofotach. Widok na wysepki Mosken, Værøy oraz Røst.